Miasto

Kronika @ bochnia.pl

print

Okładka wrześniowego wydania Kroniki Bocheńskiej zapowiada tekst pt. "Powrót do wolności". – To będzie bardzo prosta historia o człowieku, który całe swoje serce oddał zwierzakom. O człowieku, który swoje imieniny rokrocznie świętuje wizytą w ogrodzie zoologicznym, gdzie do woli może poprzyglądać się obiektom swojej fascynacji. Piotr Tworzydło, właściciel gospodarstwa Dan – Pio zgromadził w swoim zwierzyńcu dwadzieścia ciekawych gatunków. Wśród nich są uwielbiane nad wszystko konie, ponadto kucyki, miniaturowe kózki i owieczki kameruńskie. Na łące pod lasem pasą się nakrapiane daniele, po wybiegu spacerują lamy, futrzaste sąsiadki strusi oraz świnek wietnamskich. Do tej imponującej listy dopisać jeszcze trzeba pawie, króliki, kury, bażanty, gołębie, papugi i wiewiórki syberyjskie. Aby taką menażerię zgromadzić i pokochać, trzeba mieć pasję. W przypadku pana Piotra trwa ona już bardzo długo. Piotrek, wtedy chłopak z miasta, już od wczesnej młodości zarabiał pracą w gospodarstwach, długo jednak nie miał swojego kawałka ziemi. Dopiero kiedy dostał od teściów dwa hektary tuż obok Lasku Kolanowskiego, mógł całkowicie poświęcić się swojemu zamiłowaniu. Tym sposobem stał się hodowcą rozmaitych gatunków: tych zwyczajnych i tych (dla nas) egzotycznych…

Str. 7 – "Diler z Brzeźnickiej"9 lipca, mimo stawianego oporu i próby przejechania policjanta, zatrzymany został 23-letni diler narkotykowy, który w domu rodziców przy ul. Brzeźnickiej urządził niemal sklep z marihuaną, haszyszem, tabletkami ecstasy oraz innymi tego typu specyfikami. – Dom obserwowano przez dłuższy czas, a akcję wyznaczono na sobotni wieczór, gdy klientów jest najwięcej. W krótkim czasie dilera odwiedziło aż sześć osób. Były one później zatrzymywane w celu sprawdzenia, czy kupiły na ul. Brzeźnickiej narkotyki. W czterech przypadkach dotyczących mieszkańców Bochni, Ostrowa Szlacheckiego i Krzeczowa zdobyto dowody na dokonanie zakupów działek marihuany. Policjanci zaczekali aż podejrzany wyjdzie z domu i swym bmw uda się w kierunku centrum miasta. Na wysokości placu Bolesława Wstydliwego próbę zatrzymania podjął umundurowany patrol policji…

Str. 8 – "Operacja przez dziurkę od klucza"26 sierpnia na oddziale chirurgicznym bocheńskiego szpitala nastąpiło przekazanie do użytku laparoskopu, który zakupiono za pieniądze pochodzące z kwesty, daru anonimowej ofiarodawczyni oraz od powiatowego samorządu. – Zabiegi techniką laparoskopową pozwalają na małoinwazyjną diagnostykę schorzeń jamy brzusznej. Dotyczy to głównie nowotworów i urazów. – "Dwa niewielkie nacięcia zastępują klasyczne otwarcie jamy brzusznej. Obraz w wideokamerze pozwala ocenić większość narządów, rozpoznać obrażenia lub przez drugie małe nacięcie, pobrać wycinki do badania histologiczno-patologicznego. Jeżeli chory nie odniósł większych obrażeń narządów jamy brzusznej, może opuścić szpital w tym samym dniu" – mówi Zbigniew Kempf (drugi od lewej), ordynator oddziału chirurgicznego.

Str. 9 – "Wszystkim szlachetnym ludziom bocheńskiej Solidarności"Nie wiem, kto wykonał tę lapidarną i bogatą w treści, choć siermiężną w formie ulotkę. Był to na pewno ktoś z kręgu ludzi bocheńskiej "Solidarności" – jeden z tych, którzy zapisali w historii naszego miasta wyjątkowo piękne karty. Dotyczy to zarówno gorącego sierpnia 1980 roku, jak i nie mniej nerwowego roku 1981, w którym komuniści chroniąc swoją władzę i przywileje wprowadzili stan wojenny. – Już w sierpniu 1980 roku miały miejsce pierwsze "przestoje" w bocheńskich zakładach pracy na znak solidarności ze strajkującymi stoczniowcami w Gdańsku i Szczecinie. W październiku i listopadzie zaczęły się tworzyć struktury Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego "Solidarność" w poszczególnych zakładach oraz organizacja ponadzakładowa – Miejska Komisja Koordynacyjna z siedzibą w obecnym budynku Starostwa Powiatowego, przy ulicy Kazimierza Wielkiego 31…

Str. 15 – "Zabytki w potrzebie"Poważnym ostrzeżeniem jest to co stało się nocą z 8 na 9 sierpnia. Nieznani dotąd sprawcy włamali się do czterech kościołów w pobliżu Bochni. Włamywacze łatwo okradli kościoły w Łapczycy, Pogwizdowie, Sobolowie oraz w Łężkowicach (powiat wielicki). Profanacji dopuszczono się w świątyni sobolowskiej, gdzie sprawcy otworzyli tabernakulum, zostawili rozsypane komunikanty i zabrali m.in. dwa kielichy mszalne. W Łężkowicach również zniknęły kielichy oraz tabernakulum. Z kościółka kazimierzowskiego w Łapczycy wyniesiono drewniane figury ukrzyżowanego Chrystusa, włamywaczy zainteresowały także obrazy Drogi Krzyżowej, które nie wiadomo dlaczego pozostawili przy bocznych drzwiach do kościoła (na zdjęciu). Być może ktoś ich spłoszył. Podobnie mogło być w kościele w Pogwizdowie, gdzie nic nie zginęło, choć stwierdzono włamanie.

Str. 28 – "Homer po raz drugi""Ojciec mój pragnąc, bym stał się mężem doskonałym, zmusił mnie do wyuczenia się całego Homera. Toteż nawet dzisiaj mogę wypowiedzieć z pamięci Iliadę i Odyseję" (Ksenofont, Uczta). – Nie zamierzam nakłaniać Państwa do uczenia się całego Homera na pamięć, chociaż trudno w to uwierzyć, ale zarówno w czasach starożytnych jak i nowożytnych było wielu wielbicieli eposów Homera, którzy znali te tysiące wersów na pamięć. Ale przecież my poszukujemy autorytetów, my także chcemy wierzyć w istnienie w naszym życiu publicznym i prywatnym niepodważalnych zasad etycznych, my także staramy się dążyć do doskonałości. Spróbujmy uczynić patronem naszej drogi do doskonałości wychowawcę i autorytet moralny Greków starożytnych – Homera.

Str. 29 – "Dawne widoki Bochni – Na północ"Zastanawiam się, co skłoniło wydawcę tej pocztówki sprzed wieku – firmę księgarsko-drukarską W. Pisza, aby opublikować ów widok: równinny, mało interesujący krajobraz Kotliny Sandomierskiej z nieciekawą zabudową na pierwszym planie. Przez dłuższy czas topograficzne "odczytanie" pocztówki nastręczało niemałe trudności, podobnie jak niegdyś interpretacja drzeworytowego przedstawienia Bochni z 1838 roku. W takich sytuacjach najważniejsze jest to, aby uchwycić właściwy punkt spojrzenia na miasto, a później już wszystko staje się jasne. – Sądzę, że wydawca pocztówki kierował się ówczesną socjotopografią miasta, które było wtedy siedzibą austriackiego garnizonu wojskowego. Tą właśnie drogą – w kierunku północnym – udawali się na ćwiczenia odbywane na krzeczowskich łąkach żołnierze stacjonujący w Bochni (mówi o tym choćby relacja z pobytu cesarza austriackiego Franciszka Józefa I, który przybywszy w 1855 roku do Bochni udał się na pola krzeczowskie, aby tam obserwować manewry wojskowe). Żołnierze zapewne chcieli wysłać swoim bliskim kartkę pocztową pokazującą szczegóły miejsca swojego pobytu.

Str. 32 – 35 – "Srebrny jubileusz – Zostań z nami Panie"W tym roku już po raz 25 wyruszyła bocheńska piesza pielgrzymka na Jasną Górę. Mało kto pamięta, jakie były początki, jak do tego doszło, że zrodziła się taka idea pielgrzymowania. – Pierwsza w całym regionie. – "Jej inicjatorami była mocno zorganizowana grupa studentów bocheńskich z Krakowa i ludzie zaangażowani w duszpasterstwo, zarówno w Krakowie, jak i tutaj u nas, a także w zespole teatralnym, który prowadziłem" – mówi ksiądz Jan Nowakowski, ówczesny opiekun duchowy pielgrzymów i wikary w parafii św. Mikołaja. Warto też dodać, że przez pierwsze dwa lata pielgrzymka wyruszała z kościoła szkolnego.

Str. 36 – 37 – "Do Maryi za oceanem"Pielgrzymka Polonijna, w odróżnieniu od pielgrzymek polskich nie dzieli się na małe grupy, ale idzie jako jedna zwarta kolumna. W tym roku grupa ta liczyła około 4,5 tysiąca osób! Dla każdego, kto brał udział w pielgrzymce liczba ta mówi sama za siebie. Z pewnością każdy zapyta jak ogarnąć taką rzeszę ludzi nagłośnieniem, które w Polsce jest niesione na plecach i obejmuje maksymalnie 500 – 600 osób. Rozwiązanie polonijne polega na tym, że w kolumnie pielgrzymkowej jedzie 5 samochodów, które na dachach mają zamontowane duże kolumny nagłaśniające, zasilane małymi agregatami prądotwórczymi. Sygnał pomiędzy tymi samochodami-głośnikami przenoszony jest na falach UKF. Dlatego to co dzieje się na pielgrzymce słychać nie tylko w grupie pielgrzymkowej ale także w radiu, w promieniu kilku kilometrów.

Str. 55 – "Młodzi z przyszłością – 6 x A"Urszula Augustyn po naszym telefonie zaprasza do siebie na rozmowę grzecznie, ale bez entuzjazmu. – "Tu nie ma nic nadzwyczajne, dzieci chodzą do szkoły, mają swoje zainteresowania, pomagają w domu i tyle." Cieszy się z ich sukcesów, dumna jest z osiągnięć, ale żeby od razu to opisywać? – Najstarszy, siedemnastoletni Paweł jest w drugiej klasie matematyczno-informatycznej, szesnastoletni Dawid rozpoczął naukę w tej samej szkole, tyle że wybrał profil matematyczno-fizyczny, trzynastoletnia Renata została właśnie gimnazjalistką, dwunastoletni Krzysiek uczy się w VI klasie, ośmioletni Kuba w II klasie, a sześcioletnia Ola od września jest w "zerówce". Edukacyjna droga rodzeństwa jest taka sama, najpierw Szkoła Podstawowa nr 5, potem Gimnazjum nr 1 i I Liceum Ogólnokształcące. Jeszcze się nie zdarzyło, by ktoś zakończył roczną naukę nie otrzymując świadectwa z paskiem. – "Gdyby dawali od pierwszej klasy podstawówki to ja też bym dostał" – dorzuca Kuba, który zawsze ma coś do powiedzenia i któremu trudno usiedzieć na miejscu, dlatego został zapisany na lekcje judo. Tak dużo w nim energii, że trzeba ją jakoś spożytkować.

Str. 59 – "Szalona (?) osiemnastka"Ach, co to był za dzień! Rodzina w komplecie, szampan w kieliszku i jeszcze bardziej szampański nastrój, urodzinowy tort, a na nim dumnie stojących osiemnaście świeczek. Z tej całej otoczki najważniejszy jest jednak ON- solenizant, gwiazda wieczoru. Chciałoby się powiedzieć "Teatr jednego aktora". Nabiera w płuca powietrza i zdmuchuje z impetem zapalone świece, myśląc przy tym o życzeniu, które przecież na pewno się spełni. Wszyscy klaszczą, gaśnie światło… No właśnie, gasną też wyobrażenia o "osiemnastce" rodem ze słodkiej telenoweli. Dziś nie wystarcza już rodzina i suto zastawiony stół. Przecież trzeba zorganizować modną imprezę, której wszyscy nam pozazdroszczą. I tutaj niczym lot błyskawicy przebiega przez naszą głowę pytanie: co to znaczy modna impreza?

Str. 64 – 66 – "Gracja – Aneta"Aneta Gaczoł rozpoczęła właśnie naukę w III klasie licealnej o profilu humanistycznym. Po maturze chciałaby studiować dziennikarstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim lub stosunki międzynarodowe na Akademii Ekonomicznej w Krakowie. Drugą klasę ukończyła ze średnią ocen 5,36. Począwszy od szkoły podstawowej zawsze otrzymywała świadectwa z paskiem. Szczególnie lubi język polski, historię i język angielski dlatego właśnie wybrała profil humanistyczny, bo wspomniane przedmioty są tam prowadzone na poziomie rozszerzonym. Wolny czas przeważnie spędza ze swoim chłopakiem Dominikiem – czwartoklasistą bocheńskiego technikum ekonomicznego oraz z przyjaciółmi. Mówi, że te spotkania napełniają ją optymizmem i czynią kolejne dni jaśniejszymi. Preferuje aktywny wypoczynek, stąd długie spacery, gra w siatkówkę, pływanie oraz taniec. Bywa na dyskotekach, bo tańczyć uwielbia.

Str. 70 – 72 – "Rabą od Dobczyc do Wisły"Myli się ten kto sądzi, że spływ Rabą to rekreacyjna wycieczka. Owszem są odcinki łatwe np. między Chełmem, a Damienicami, ale przeważają trudne, usiane podwodnymi skałami, konarami drzew, występują silne prądy. Są i takie miejsca, gdzie wymagany byłby wręcz specjalistyczny sprzęt (np. w okolicy Lubienia, Mszany Dolnej). Chwile grozy przeżyłem w okolicach wsi Winiara, gdzie silny prąd rzucił moim pontonem o skały i nastąpił absolutnie niekontrolowany "taniec" wokół własnej osi. Za każdym obrotem niósł on wielkie ryzyko ponownego zderzenia ze skałami. – Każde tego typu zderzenie mogłoby się fatalnie zakończyć. Trwało to około minuty, ale była to najdłuższa minuta w całym spływie… Nie brakowało tez scen humorystycznych: w okolicach Gdowa jakiś plażowicz zapytał mnie – czy płynę do Warszawy? Dla żartu odpowiedziałem, że tak. Na to plażowicz odparł: – "to pozdrów pan tą komisję śledczą". Również w tych samych okolicach rosły pies rasy bernardyn, kierowany wrodzonym instynktem niesienia pomocy usiłował wskoczyć do pontonu. Na moje szczęście w porę został przywołany przez właścicieli.

Str. 78 – 80 – "Za kapciem kapeć"Na liście startowej nie zabrakło załogi Lotos Race&Rally Team w składzie Michał i Grzegorz Bębenek. Przypomnijmy, że to ubiegłoroczni zwycięzcy tego rajdu. Stawili się także Mucha&Kurzeja w Peugocie 106 Maxi (na zdjęciu). Zawodnicy zgodnie twierdzili, że trasy są wąskie, kręte i zdradliwe. Na trasie rajdu znalazł się nawet łącznik szutrowy z efektownymi, naturalnymi, watersplashami. Zapowiadała się ciekawa i widowiskowa rywalizacja. Rozpoczęło się jednak odwołaniem pierwszego odcinka z powodu źle zabezpieczonej trasy. Kibice byli rozgoryczeni. Zastanawiano się czy ruszy kolejny oes.

Str. 80 – 81 – "Wakacje w szachownicę"Mocno zmienna tego lata pogoda nie tylko nie przeszkadzała w skupieniu nad szachownicą i organizacją turniejów, lecz przede wszystkim nie wpłynęła negatywnie na wyniki najbardziej utalentowanych bocheńskich zawodników. Już 2 lipca odbył się Tarnowie pierwszy z całego cyklu turniejów szachowych pod hasłem "Akcja Lato". – Zawody, w których udział wzięło 33 zawodników (juniorzy) zakończyły się spektakularną wygraną bochnian. W pierwszej czwórce było ich aż trzech! Pierwsze miejsce zajął Adrian Wcisło przed Damianem Wcisło, trzeci był Dawid Dworak z Tarnowa.

Str. 85 – "Słowacja podbita"Turniej dla bochnian nie rozpoczął się zbyt szczęśliwie, po dwóch zremisowanych spotkaniach dopiero trzecie z Almma Keżmarok udało im się wygrać. Ciężki pojedynek z odwiecznym rywalem zakończy się rezultatem 1:0 po celnym trafieniu Maćka Drzyzgi. To zwycięstwo pozwoliło stalowym piłkarzom na awans do półfinału i spotkanie z Tatranem Lubica. Mecz toczony w bardzo szybkim tempie, obfitujący w wiele podbramkowych sytuacji zakończył się zwycięstwem Bochni, której piłkarze popisali się czterema celnymi trafieniami nie tracąc przy tym gola. Po tym zwycięstwie do rozstrzygnięcia pozostał jeszcze tylko finał na który oczekiwali już piłkarze reprezentujący Esenex Spiska Nova Ves.

Str. 86 – "Znamy się tylko z widzenia – Krystyna Szewczyk"Nie lubię
głupoty, chciwości i zawiści.
Boję się
burzy, myszy i pająków.
Uzależniłam się od
wyszywania. Przeznaczam na to, każdą wolną chwilę.
Postanowienie, którego nie spełniłam
Nauczyć się języków obcych. Bardzo tego żałuję.
Gdybym nie była tym, kim jestem, to zostałabym
Gdyby mi przyszło jeszcze raz wybierać, to wybierałabym dokładnie tak samo, jak dotąd.

print
[admin]

Następny artykuł

Poprzedni artykuł

ZNAJDŹ NAS NA:

Kamery online
Zobacz bocheński Rynek

Kamery

Zmień strefę Miasto

Miasto

Zmień strefę Turystyka

Turystyka
Accessibility