Odcinek 5: Słoneczne pejzaże z Krzemieńca. W latach 1937 – 1939 Marcin Samlicki szczególnie dużo malował w Krzemieńcu, będącym wówczas kolonią artystyczną. Krzemieniec jest położony nad Ikwą, w dawnym województwie wołyńskim (dziś Ukraina). Rola Krzemieńca była wtedy podobna do wyjątkowej dziś w polskim świecie artystycznym pozycji Kazimierza Dolnego. Do Krzemieńca ciągnęli więc chętnie artyści wabieni pięknem tamtejszego krajobrazu i zabytkami, wschodnią aurą miasta.
Waldemar Ławecki napisał kiedyś w czasopiśmie historycznym "Mówią Wieki", że: "Ciche górskie miasteczko Krzemieniec zwano klejnotem, miastem malarzy wymarzonym na plenery. Obecnie niewiele pozostało z jego dawnej świetności, ale mimo to wciąż kryje niepowtarzalny urok, który przetrwał od czasów świetności." To piękne, rodzinne miasto Juliusza Słowackiego, które "wieżami wytryska" posiada bogatą historię sięgającą XI wieku. Góra zwana Zamkową lub Królowej Bony, gmachy kolegium pojezuickiego, w których mieściło się Liceum Krzemienieckie założone w 1805 roku przez Tadeusza Czackiego, dworek Słowackich, w którym poeta spędził dzieciństwo, kościoły i cmentarze to relikty przeszłości, tkwiące pośród wielu urokliwych miejsc.
Krzemieniec Samlickiego to błękit barw, ciepło słonecznego światła i cieni. Malując Krzemieniec znakomicie wykorzystał swoje francuskie doświadczenia z Le Vigan. Jakże soczysta jest zieleń okazałych drzew, towarzysząca układom ulic i domów z ogródkami albo zieleń traw okrywających charakterystyczne krzemienieckie wzgórza, prześwietlona promieniami słonecznymi oraz owiana łagodnym podmuchem letniego wiatru. Aż rodzi się pragnienie odbycia długiego spaceru, dającego odpoczynek w ciszy i pięknie otaczającego krajobrazu.
Samlicki maluje fragmenty uliczek wykorzystując w swoich kompozycjach zaobserwowany układ spadzistych dachów, podcieni, wąskich schodów. Perspektywicznie wykreśla domy, płoty i drzewa na tle wzgórza z ruinami. Jako świetny kolorysta za pomocą barw osiąga głębię oddając przy tym świetnie sam nastrój i klimat Krzemieńca. Umie wybierać z natury dobrze skomponowane tematy. Budynki "kadruje" w charakterystyczny sposób. Często też przesłaniają się wzajemnie i nie mieszczą się w całości w kadrze. Przedstawia więc ich fragmenty, narożniki, wykusze, werandy, dachy…Głównym elementem budującym w tych kompozycjach są liczne linie proste, horyzontalne, diagonalne i wertykalne, które tworzą harmonijną całość. Z kolei akcenty okien, drzwi, okiennic nadają rytmikę i swoistą ruchliwość martwym przecież budynkom. Jerzy Hulewicz pisząc na łamach "Kuriera Porannego" o wystawie Samlickiego prezentowanej w warszawskiej Zachęcie w 1938 roku tak oceniał jego Krzemieniec: "Artysta jednak celuje w komponowaniu pejzażu miasteczek, wykorzystując zręcznie kompleksy ścian domów i dachów ich załamania, ich cienie i światła. Kształty przedmiotów, złączone ogólnym tonem obrazu, tworzą całość łagodną i pozbawioną gwałtownych kontrastów. Barwa wspomaga rysunek, podkreśla przestrzeń i oddaje subtelną grę światła i cienia". Przeważającym kolorem w krzemienieckich pejzażach Samlickiego jest – jak już wspomniano – błękit, intensywny lub rozbielony. Duże płaszczyzny zajmują też różowawe szarości, łamana biel, jasne czerwienie oraz beże, dla odmiany ciemna zieleń bywa niekiedy rozjaśniana żółcią. Recenzent "Gońca Warszawskiego" po obejrzeniu obrazów Samlickiego stwierdził: "Charakterystyczną cechą jego studiów jest pierwsze przekwitnienie tonów. Ów nadmiar barw niebieskich i tonów jasnych stwarza specjalną, pogodną atmosferę w całej sali.[…] Widoki zabytkowych miasteczek Samlickiego cechuje na skutek wyeliminowania wszelkiego sztafażu i ogólnej jasnej i pogodnej tonacji, specyficzny wyraz i nastrój, przywodzący na pamięć dekoracje teatralne".
Pejzaże Samlickiego są, przede wszystkim, pełne słońca. Ten specyficzny rodzaj światła, nie łatwy do odtworzenia, jakby prowokuje malarza do utrwalenia zaobserwowanej rzeczywistości. Studiuje więc wytrwale barwy, poszukuje ich na swej palecie i przenosi je na płaszczyznę. Pod tym względem osiąga sukces. Miejsca przedstawiane na tych obrazach pełne są ciszy i spokoju. Nic nie zakłóca sielskiej atmosfery słonecznego dnia. Czyż nie jest to wymarzony krajobraz na wakacyjne, beztroskie spacery?
Agnieszka Truś – Bakalarz
Jan Flasza