Muzeum im. Stanisława Fischera w Bochni zaprasza dzisiaj na godzine 17.30 na Listopadowy Wieczór Pamięci „OSTATNIA DROGA WINCENTEGO WITOSA. PRZYSTANEK BOCHNIA”, podczas którego dr Jan Hebda mówić będzie o bocheńskim etapie drogi Wincentego Witosa w 60. rocznicę śmierci i pogrzebu tego przywódcy chłopów polskich i wybitnego męża stanu.
Listopadowy Wieczór Pamięci jest częścią szeroko zakrojonych obchodów 60. rocznicy śmierci Wincentego Witosa, które przeprowadzają: Zarząd Powiatowy Polskiego Stronnictwa Ludowego w Bochni, Towarzystwo Przyjaciół Muzeum Wincentego Witosa w Wierzchosławicach i bocheńskie muzeum.
W tomie pierwszym „Dzieł wybranych” Wincentego Witosa – „Moje wspomnienia”, opublikowanych w 1988 roku można przeczytać o ciekawym epizodzie tego wybitnego działacza ludowego związanego z Bochnią. Wspomnienia dotyczą pierwszych lat I wojny światowej. Po zatrzymaniu ofensywy rosyjskiej i ustabilizowaniu się frontu działań wojennych na Dunajcu sojusznicze wojska austriackie i niemieckie przeprowadziły na początku 1915 r. ewakuację tamtejszych miejscowości. Na stronie 329 wymienionego tomu Wincenty Witos napisał: „Chcąc być bliżej Krakowa, aby tam mieć styczność z władzami wyższymi, dopilnować rozpoczętej akcji składkowej i rozciągnąć szerzej opiekę nad ewakuowanymi osiedliłem się w Bochni, nocując każdego dnia gdzie indziej. Tam się zetknąłem z dawnym kolegą sejmowym, dr Ferdynandem Maissem, naonczas burmistrzem miasta Bochni i jego zięciem dr Władysławem Kiernikiem, późniejszym posłem i ministrem w Polsce, znanym mi już wówczas z niektórych występów. za jego pośrednictwem poznałem się też z kilkoma wybitniejszymi chłopami z okolicy Bochni, w szczególności z radcami powiatowymi: Michałem Rudnikiem z Buczkowa i Janem Dyga z Chodenic, wioski położonej tuż koło Bochni.
Ponieważ to cygańskie życie i noclegi już mi się sprzykrzyły, poprosiłem p. Dygę o wyszukanie mi stałego, choćby nawet bardzo skromnego mieszkania. Uprzejmy p. Dyga zupełnie bez namysłu ofiarował mi część swojego domu. Zgodziłem się na to skwapliwie, udając się zaraz na nowe mieszkanie z walizką, która stanowiła całe moje urządzenie. Z parę dni usłużny p. Pluta udał się do Biadolin i sprowadził żonę wraz z dwoma jej sąsiadkami, co jeszcze więcej obciążyło dom p. Dygi. [do Chodenic sprowadził także część swojego żywego inwentarza – krowę i konia].
Dom ten stał się też zaraz ośrodkiem gromadnych wycieczek ludności, spieszącej d o mnie z różnych powiatów po obronę, pomoc i ratunek, co zacnemu p. Dydze sprawiało niemało kłopotu, gdyż nieraz musiał nocować i żywić czekające na mnie gromady interesantów. W Chodnicach Witos spędził kilka miesięcy”.
Witos spotykał się także innym działaczem ludowym z Bochni, posłem do Rady Państwa w Wiedniu – Adamem Reubenbauerem, któremu jak pisze – wiele w owym czasie zawdzięczał. On też, pisze Witos, – „zrobił mi dużą przysługę, bo zakupił ode mnie ostatnią krowę na mięso dla wojska, płacąc mi dobrą cenę, bo 170 koron austriackich. mimo lamentów żony musiałem z powodu braku paszy sprzedać także i konia. Pozostałem więc goły jak święty turecki”.
Witos opisuje na dalszych stronach szczegółowo swój pobyt w Bochni – rozmowy z Maissem i Kiernikiem, spacery po rynku, aby dowiedzieć się czegoś więcej o aktualnej sytuacji militarnej na froncie, opisuje także przemarsz armii niemieckiej przez Bochnię i kierującej się na wschód przed sławna bitwą gorlicką. Po odrzuceniu Rosjan na wschód mógł wreszcie Witos powrócić w rodzinne strony.