Po styczniowym koncercie filharmoników wiedeńskich było to kolejne w naszym mieście muzyczne wydarzenie tak wielkiej rangi. Do hali widowiskowo-sportowej licznie przybyli zarówno melomani – wielbiciele sztuki przez duże S, ale też ci, którzy nie interesują się nią na co dzień, a których przyciągnęła tam osoba Bogusława Kaczyńskiego. Bez dwóch zdań to wielka osobistość estrady i telewizji, ktoś, kto opowiada z taką swadą, humorem i erudycją, że nawet osoby nie mające zielonego pojęcia o operze, operetce, Marii Callas, familii Straussów, Janie Kiepurze czy Mirze Zimińskiej-Sygietyńskiej słuchają go jak zaczarowane.
Nie inaczej było w Bochni podczas niedzielnej (11 września) gali operowej. Każdy z granych utworów Bogusław Kaczyński poprzedzał barwnym i pełnym anegdot wstępem, wprowadzając widownię w świat wielkich XIX-wiecznych balów wiedeńskich, chociażby u hrabiny Metternich, które w tamtych czasach pełniły rolę ważnych instytucji kulturalnych.
Wspaniała muzyka w wykonaniu krakowskiej Orkiestry Akademii Ludwiga van Beethovena pod batutą Piotra Sułkowskiego zachwyciła widownię wprowadzając ją w klimat ówczesnego Wiednia. Partie solowe wykonywali Iwona Socha (sopran) – primadonna wielu polskich scen operowych – oraz Witold Matulka (tenor).
Koncert rozpoczął „Walc cesarski” Johanna Straussa ojca. Następnie publiczność miała okazję usłyszeć m. in.: „Polkę Triasch Trasch” Johanna Straussa jr., arie z „Księżniczki czardasza” Imre Kalmana czy „Usta milczą, dusza śpiewa” z „Wesołej wdówki” Franciszka Lehara. Pojawiły się też znane wszystkim utwory: „Brunetki, blondynki” z repertuaru Jana Kiepury i „It’s time to say good bay” Andrei Bocellego. Na koniec zabrzmiał triumfalny „Marsz Radetzky’ego” Johanna Straussa ojca.
Zachwycona publiczność nagrodziła artystów długą owacją na stojąco. Widać, że w Bochni istnieje zapotrzebowanie na tego typu wydarzenia kulturalne, więc podobne imprezy w przyszłości z pewnością spotkają się z wielkim zainteresowaniem.