Miasto

Znów bocheńsko w Lublinie.

print

Jutro tj. w piątek, 19 listopada br. w galerii "Wirydaż" w Lublinie odbędzie się wernisaż wystawy Łukasza Banacha, młodego artysty z Bochni, którego prace znają wszyscy czytelnicy "Kroniki Bocheńskiej", na łamach której są one zamieszczane wraz z błyskotliwymi felietonami. Łukasz Banach jest samoukiem, nigdy nie uczył się w żadnej szkole artystycznej.

We wstępie katalogu do wystawy prac Łukasza Banacha, jaką przygotowało w 2002 roku bocheńskie Muzeum czytamy: Łukasz Banach urodził się 23 sierpnia 1980 roku w Bochni. Rysunkiem zajmuje się od dłuższego czasu, jednak konkretne, tytułowane prace wykonane ołówkiem zaczęły się pojawiać w latach 1996 – 1998 (…). W roku 1999 młody artysta poznał twórczość Zdzisława Beksińskiego, a kilka miesięcy później – samego Beksińskiego, z którym nawiązał stałą, prowadzoną do dziś korespondencję. (…) Na przełomie 1999 – 2000 r. pojawiły się w twórczości Łukasza Banacha pierwsze nieśmiałe próby malarskie, od samego początku podejmowane w technice olejnej. Przez następne dwa lata rysował i malował stopniowo zmieniając technikę rysowania i kładzenia farby. W tym okresie, dzięki zaistnieniu jego prac w internecie, pojawiły się pierwsze propozycje zakupu, głównie z USA i Australii. W połowie 2001 autor zniszczył większość swoich prac, uznając je za zbyt podobne do obrazów Z. Beksińskiego. Druga połowa 2001 roku w twórczości Łukasza Banacha to niemal wyłącznie obrazy olejne, powoli oddalające się tematyką od prac Zdzisława Beksińskiego. W porównaniu do zniszczonych prac, są coraz mniej agresywne w treści i coraz bardziej precyzyjne w formie. Jedynie sporadycznie powstają w ołówku. (…).

Pierwsza istotna wystawa indywidualna (ponad 60 rysunków) miała miejsce w 2000 roku w Nowohuckim Centrum Kultury. Rok później w 2001 Łukasz Banach uczestniczył w grupowej wystawie sztuki surrealistycznej, wizjonerskiej i fantastycznej z kolekcji Art Visionary (Orange National Gallery, Australia. Wśród wystawianych znajdowały się także prace H.R. Gigera, Ernsta Fuchsa i Alexa Grey’a.
2002 – wystawa indywidualna (ponad 100 prac) w rodzinnej Bochni (Muzeum im. S. Fischera)
2004 – udział w niewielkiej, zbiorowej wystawie surrealistycznej w Czechach.
Otwierana jutro w Lublinie wystawa prac Łukasza Banacha, jest kolejnym doświadczeniem w jego życiu. Artystą, choć już wystawienniczo doświadczonym, wciąż targają sprzeczności i niepewność.

20 października 2004. Pisząc krótko, do anonimowego odbiorcy: "Pokazywane na lubelskiej wystawie, te wszystkie nowe, czerwone obrazy są w pewnym sensie efektem chwilowego, mam nadzieję, postoju na rozdrożu. Już wyjaśniam – z jednej strony targa mną chęć do malowania mocno nastrojowych, bogato zdobionych i przez to dość bezpiecznych, sprawdzonych motywów. Z drugiej strony istnieje silna potrzeba upraszczania i dalszych eksperymentów, niekiedy niebezpiecznych dla samych obrazów. Można tu użyć zabawnego, staromodnego określenia "męki twórcze" – każde rozwiązanie wydaje się niewłaściwym. W tej chwili szukam szczęścia w oświetlaniu "sceny". Czerwone światło sprzyja mi najbardziej. Stałem się już uczulony by szukając wyjścia nie wdepnąć do cudzego ogródka, bo raz mi się to już zdarzyło. Co ze mną nie tak? Mimo wszystkich obaw i wątpliwości, mam nadzieję, że chociaż jednej, jedynej osobie uda się zajrzeć w te obrazy – i odwrotnie".

Towarzyszący wystawie katalog opatrzony został nietypowym wstępem, mianowicie fragmentami e-mailowej korespondencji pomiędzy Łukaszem Banachem i Zdzisławem Beksińskim.

Dzień dobry, Panie Zdzisławie.
Dziwne dni znowu dla mnie nadeszły. Cholerna nerwica nasiliła się. Klasyczny przypadek. Dobra, prawie klasyczny. Tyle tylko, że po trzech latach ciągle nie mam pojęcia, skąd się wzięła. Czy jest jeden powód? Czy może stare przyczyny ustępują miejsca nowym?
Nerwica to ponoć nieświadomy, wielki wewnętrzny kocioł, w którym nieustannie toczą się spory między oczekiwaniami otoczenia, a duchowymi dążeniami jednostki, sprzecznymi z owymi oczekiwaniami. Być może to prawda. Nerwica napędza sama siebie. Zastanawia mnie jednak jedno – dlaczego wraz z nasileniem się stanu lękowego pojawia się u mnie nieznośne wrażenie, że to co widzę jest wytworem WYŁĄCZNIE mojego umysłu? Że wszystko, co widzę, jest na bieżąco generowane przez moją jaźń? Nawet wspomnienia są wytwarzane tu i teraz, po to, abym miał wrażenie istnienia czegoś takiego jak upływ czasu. Zupełnie jakbym siedział w klatce przed wielkim ekranem, na którym oglądam sobie "Życie Łukasza Banacha" […].
Łukasz Banach

Panie Łukaszu
Pod Pańskim listem mógłby figurować mój podpis. Odczuwam to samo. Bardzo dobrze Pan ten stan opisał. Za to, że się jest tzw. artystą, płaci się właśnie takim poczuciem nierzeczywistości. Lub też przeciwnie: zostaje się artystą, bo się czegoś takiego doznaje ale gdy się jest artystą, nie zostaje się schizofrenikiem, bo ten atakujący zewsząd nadmiar niczego, artysta przekształca przez całe życie na twórczość. […].
Zdzisław Beksiński

Obraz z kotem
(…) na dole reprodukcja obrazu z kotem. Po trzecim czy czwartym obrazie z intensywną czerwienią dochodzę do wniosku, że nie da się choćby trochę przybliżyć do oryginału na monitorze a co dopiero w wydruku. Po prostu mój aparat niejako oślepiony zewsząd nadchodzącą czerwienią gubi inne niuanse typu żółć lub zieleń, które są nieodzowne do symulowania efektu "woskowego" i ogólnie przenikania światła. Proszę więc z przymrużeniem oka na kolory. Nie żebym czuł się przez to wyjątkowy, ale ostatnie obrazy są prawie nie do zreprodukowania.
ŁB

Moje gratulacje z powodu kota. To w moim odczuciu bardzo fajny obraz. Ja nie przejmuję się nawet w 1/10 tak jak Pan wiernością kolorystyczną fotografii. Robię te internetowe wglądówki tak by z grubsza przypominały to, co zostało sfotografowane. Kolor nigdy nie da się przełożyć. […].
Beksiński

Odnośnie dzielenia potencjału na kilka dziedzin 2004-02-12
Ja wychodzę z założenia patrząc na samego siebie: nie wiem czy bym umiał pogodzić malarstwo i film, a gdyby mi się udawało to jakoś ciągnąć, to czy bym się nie wykończył nerwowo, gdyż zauważam u siebie czy tego chcę czy nie pewien mechanizm – gdy w jakiejś dziedzinie odnoszę dobre rezultaty, automatycznie w innych się pogarsza. Nie chciałbym aby przez pracę nad jakimś większym filmowym przedsięwzięciem ucierpiały obrazy i odwrotnie. Mam nawet pewnego rodzaju wrażenie, że gdy się już na dobre wdepnie w malarstwo (podejrzewam że także w jakąś inną dziedzinę) i gdy się o nie dba, to jest wszystko w porządku, nawet zostaje to wynagradzane. Jeżeli się zaczyna malarstwo zaniedbywać, zaczyna się ono w dość agresywny sposób upominać, jak zazdrosna kobieta – tortury psychiczne pt. "już drugi dzień nie malowałem albo malowałem mało", wyrzuty sumienia i ogólne rozbicie/poczucie nieuporządkowania i tak dalej i tak dalej.
Ileż to razy siedząc którąś tam godzinę z rzędu przed komputerem robiąc film patrzyłem w stronę sztalugi z potwornie nieprzyjemnym uczuciem, co powodowało, że wyraźnie odniechciewało mi się robić nad filmem, ale z kolei malując myślałem o tym jak rozwiązać jakiś problem z montażem, żenując się że myślę podczas malowania o czymś zupełnie innym…
ŁB

Odczuwam to DOKŁADNIE i co do milimetra tak samo jak Pan. […].
Beksiński

O czerwonym obrazie z aktem męskim i pchłami:
W załączniku ta ukończona męska postać 160×106 cm, jej ucho nie daje mi spać – ciągle je przerabiałem, kończąc (po 4-tej godzinie pracy na stojąco – obraz w orientacji pionowej) stwierdziłem, że coś z tym muszę zrobić i stałem jeszcze kolejne dwie kombinując z uchem.
ŁB

Ja jakoś nie doceniam problemu ucha i jeśli miałbym tam zastrzeżenia to do rąk i dłoni, ale to już wynika z moich upodobań, a raczej braku upodobania do umięśnienia i krępych postaci. No cóż, dla mnie osobiście zbyt wiele na nim mięśni i mięsa, ale Pan na pewno akurat tego szukał. Ja nic przez ostatnie 3 dni nie malowałem i jutro wezmę się za kończenie głowy.
Beksiński

O obrazie z rybami:
W załączniku obraz z rybami o którym wspominałem. Odnośnie mostu, ile to razy ja żałowałem, że nie wpadłem na jakiś pomysł na który wpadł Pan, więc pewnie tak powstał u mnie kiedyś tam mechanizm uzależnienia. Są pomysły, które od długiego czasu chodzą mi po głowie a boję się ich podjąć, albo zapominam i później wracają, z reguły powstają z nich te lepsze obrazy […].
ŁB

Ryby doskonałe, chociaż obrzydliwe! Świetnie wychodzi Panu światło. Bardzo mi się ten obraz podoba. […]
Beksiński

O odbiorze tych obrazów:
Jeśli coś jest czerwone – tylko dlatego że oświetlone czerwonym światłem – to znaczy że jest to już mięso. Jeśli chlapnę pędzlem opryskując czerwonymi kropkami fragment obrazu – to jest już krew. […].
ŁB

Obraz z rewolwerem:
Jest wręcz przeciwnie niż Pan pisze. Obraz mi się bardzo podoba, może nie tematem ani kształtem ile fakturą, sposobem wyeksponowania kształtu i światła. Jest tam coś co mnie zawsze fascynowało w obrazach Turnera, a czego sam nie umiałem nigdy osiągnąć. […].
Beksiński.

print
[admin]

Następny artykuł

Poprzedni artykuł

ZNAJDŹ NAS NA:

Kamery online
Zobacz bocheński Rynek

Kamery

Zmień strefę Miasto

Miasto

Zmień strefę Turystyka

Turystyka
Accessibility