87 lat temu pod Warszawą uratowano Polskę, pół Europy, może i świat. W sierpniu 1920 roku, na ratunek Ojczyźnie pośpieszyli liczni ochotnicy z regionu bocheńskiego. Ich bohaterski udział w tej wojnie upamiętnia tablica na budynku Muzeum. Właśnie pod tą tablicą, w środę, 15 sierpnia o godzinie 17.00 hołd bohaterom złożą władze miasta.
15 sierpnia 1930 roku, w dziesiątą rocznicę wojny polsko-bolszewickiej, wmurowano na frontowej ścianie budynku Starostwa Powiatowego (dziś siedziba Muzeum) tablicę pamiątkową „Miasto Bochnia Swoim Bohaterom 1920 – 1930” z nazwiskami dziesięciu synów ziemi bocheńskiej poległych w tej wojnie. Na tablicy widnieją nazwiska: Michał Korta, Jan Bitkowski, Władysław Tarada, Edward Lizak, Józef Kurek, Józef Kronenberg, Henryk Pilch, Roman Jakubowicz, Henryk Tara, Jerzy Kopeczny. Tablicę wykonał miejscowy kamieniarz Feliks Samek (właściwe nazwisko Feliks Antoniak, studiował u P. Rodina w Paryżu). Elementy z brązu i detal kamieniarski (głowa orła) zostały zniszczone po 1945 roku przez „nieznanych sprawców”. Rekonstrukcję pamiątki przeprowadziło w 1990 roku Stowarzyszenie Bochniaków i Miłośników Ziemi Bocheńskiej.
Po latach „cud” Bitwy Warszawskiej przestał być cudem, podczas wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku Józef Piłsudski wiedział o każdym posunięciu wroga. Zwyciężyliśmy, bo polscy kryptolodzy złamali najtajniejsze szyfry Armii Czerwonej. Pod koniec wojny odczytywaliśmy zaszyfrowane depesze szybciej niż sami Rosjanie
Już od wiosny 1920 roku nasze dowództwo znało niemal wszystkie ruchy sowieckich wojsk. Polscy kryptolodzy informowali Piłsudskiego o liczebności jednostek, uzbrojeniu, wyposażeniu i kadrze. Także o fatalnym morale w bolszewickiej armii. Dowódcy niższego szczebla donosili w depeszach do dowództwa, że panuje tyfus i głód, żołnierze nie chcą walczyć, bo nie mają butów, a jest listopad. Oficerowie też się wściekali, że nie ma co jeść, a tymczasem muszą urządzać Tydzień Partyjny w rocznicę rewolucji. Do Moskwy jednak docierały depesze o zupełnie innej treści: morale armii jest doskonałe, a miejscowa ludność euforycznie wita wkraczających bolszewików. Gdyby Lenin, Trocki i Stalin byli polskimi szpiegami, nie byliby w stanie przekazać tylu informacji – twierdzi dr Grzegorz Nowik, autor książki o roli polskich kryptologów w wojnie roku 1920. Dowody na złamanie sowieckich kodów odnalazł w Centralnym Archiwum Wojskowym wśród dokumentów polskiego wywiadu. Wcześniej przez wiele lat leżały one w nierozpakowanych workach w tajnych archiwach MSW. Złamane sowieckie klucze i kilka tysięcy sowieckich depesz! Wynika z nich, że już we wrześniu 1919 roku matematyk i lingwista por. Jan Kowalewski złamał szyfry XII Armii Rosyjskiej. Dzięki temu polskie dowództwo wiedziało, że Sowieci, zgłaszając propozycje pokojowe w styczniu 1920 r., jednocześnie przygotowywali armię do uderzenia na Polskę. Bez tego sukcesu nasi kryptografowie nie złamaliby Enigmy – uważa dr Nowik. Nauczycielami speców od niemieckich kodów byli ich starsi koledzy, cisi bohaterowie wojny 1920 roku.