Tegoroczne Dni Bochni po raz pierwszy w historii odbyły się a na Błoniach Smykowskich. Ta ryzykowna i kontrowersyjna decyzja miała swoich zagorzałych przeciwników. Dzisiaj wiemy już, że święto miasta było wielkim sukcesem, bo zmiana lokalizacji okazała się strzałem w dziesiątkę.

Od godziny 13 z rynku na Błonia Smykowskie zaczęły odjeżdżać autobusy w półgodzinnych odstępach. Uczestnicy mieli do wyboru najrozmaitsze atrakcje, wesołe miasteczko z katapultą wystrzeliwującą ludzi zamkniętych w kapsule na wysokość 40 m, kino 5D, casting do programu W11, balon na uwięzi czy wreszcie ogródek piwny z cateringiem. Na scenie występowały bocheńskie kapele: Rebellion, Bad Generation, Rape Axe, Szkoła Rocka, MIT, Feria, You Are Banished i Natty Dead. O godzinie 19 na scenę wszedł zespół Chilloud, a po nim legenda polskiego rocka – Proletaryat. Na koniec, w roli gwiazdy wieczoru, wystąpił Perfect, który zagrał wszystkie swoje największe hity, m.in. Autobiografię, Nie płacz Ewka, Chcemy być sobą, Ale wkoło jest wesoło czy Niewiele ci mogę dać. Po koncercie odbyła się dyskoteka, którą poprowadził DJ Pema. Wszystko trwało aż do 2.30 w nocy.

Następnego dnia występowały sekcje działające przy MDK: Taniec Brzucha „Raks Amar”, Studio Tańca Anny Gawłowicz, Jazz Dance Centre Andrzeja Starowicza, Taniec Towarzyski, Zespół Pieśni i Tańca „Bochnianie”, Kapela Ludowa „Bochnianie”, zespół wokalny „Paradox” i przede wszystkim laureaci „Młodych Talentów 2011”. Po nich wystąpił zespół After Day, bocheńska kapela Fun Fire i folkowy Stonehenge. O 20.30 na scenie pojawił się Zbigniew Wodecki. Po koncertach uczestnicy imprezy mogli podziwiać wspaniały pokaz laserowy. Podobnie jak w sobotę na koniec odbyła się dyskoteka, którą tym razem poprowadził DJ DAAZ.

Podkreślmy to jeszcze raz: większość z przybyłych była bardzo zadowolona z imprezy, tak z jej przebiegu jak i doskonałej organizacji. Nie ma jeszcze decyzji co do lokalizacji Dni Bochni 2012, ale biorąc pod uwagę wielki sukces, jakim zakończyło się tegoroczne święto miasta, to niewykluczone że za rok znów wrócimy na Smykowskie Błonia. I na koniec: wszystkim malkontentom i zaklinaczom złej pogody mówimy nie!